sty 242012
 

comperiaKończą się czasy, w których banki chętnie udzielały kredytów hipotecznych denominowanych do waluty obcej. Dziś otrzymanie kredytu walutowego jest trudne. Kto może go jeszcze otrzymać i na jakich zasadach – tłumaczą eksperci porównywarki finansowej Comperia.pl.

Sprawa wydaje się prosta – przyjęło się, że rata kredytu walutowego jest niższa niż kredytu w złotych. Wystarczy spojrzeć na oferty kredytów – raty przeciętnego standardowego zobowiązania na 300 tys. zł na 30 lat (20 proc. wkładu własnego) wynosi dziś ok. 2 tys. zł. Miesięczna rata identycznego kredytu, ale denominowanego do euro, to ok. 1 550 zł. Czy jest się więc nad czym zastanawiać? Niestety jest. Identycznie wyglądała bowiem choćby sytuacja w połowie 2008 roku z kredytami we frankach szwajcarskich. Rata kredytu w szwajcarskiej walucie zaciągniętego w sierpniu tamtego roku była o przeszło 400 zł niższa niż analogicznego zobowiązania w złotych. Frank po niemal 4 zł był wówczas absurdalną wizją. Dziś położenie kredytobiorców wygląda zgoła inaczej. Frank jest wart niemalże 2 razy tyle, co w momencie zaciągnięcia kredytu i rata takiego zobowiązania wzrosła o 30 proc., do 2 tys. zł. Aktualnie przewyższa ratę kredytu w złotych zaciągniętego w tym samym czasie o 200 zł.

Wszystkie te różnice i wahania uzmysławiają, że kredyt walutowy to duże ryzyko. Zarówno wysokość raty zobowiązania, jak i wartość takiego kredytu (w przeliczeniu na złote), mocno fluktuuje wraz ze zmianami kursów walut. W przypadku kredytów w złotych rata jest dużo bardziej stabilna, jej poziom wahań jest zależny jedynie od zmian rynkowych stóp procentowych. Co prawda porównując oba zobowiązania z perspektywy np. 30 lat, czyli długości trwania takiego kredytu, z dużym prawdopodobieństwem można oczekiwać, że kredyt walutowy będzie mniejszym obciążeniem dla portfela klienta, ale że pociąga on za sobą ryzyko (co uzmysłowiły zawirowania na rynku walutowym), coraz trudniej jest go uzyskać.

Z udzielania kredytów we frankach szwajcarskich banki bardzo szybko się wycofały w III kwartale 2011 roku, gdy frank drożał niezwykle szybko, łamiąc kolejne bariery. Dziś kredyt hipoteczny we frankach jest właściwie niemożliwy do otrzymania. W ofercie ma go Nordea Bank, ale wymaga miesięcznych dochodów na poziomie minimum 15 tys. zł netto. Zaporowy warunek. Z obcych walut pozostaje więc jedynie euro. Ale…

Jak dostać kredyt w euro?
Rada dla osób które chciałyby zadłużyć się w euro jest prosta, choć, niestety, dość trywialna – należy dobrze zarabiać. Niepewna sytuacja na rynku finansowym i spore wahania i wzrosty kursu euro spowodowały, że banki zaczęły bronić się przed rosnącymi kosztami finansowania akcji kredytowej, chcąc utrzymać dobrą jakość portfela kredytowego. Dlatego ostatnimi czasy albo po prostu wycofały kredyty w euro ze swojej oferty, albo zaczęły stawiać naprawdę trudne warunki kredytobiorcom (dotyczące wysokości ich zarobków).

Z udzielania kredytów hipotecznych w euro wycofały się Credit Agricole, PKO Bank Polski, DnB NORD i Kredyt Bank. Z kolei Alior Bank i Nordea Bank co prawda pozostawiły te zobowiązania w swojej ofercie, ale są one teraz zarezerwowane tylko dla osób o ponadprzeciętnych zarobkach. W Nordea Banku potrzebne są zarobki netto na poziomie 12 tys. zł miesięcznie, zaś w Alior Banku uposażenie netto w wysokości przynajmniej 15 tys. zł na miesiąc, i status klienta Private Bankingu. Kredyt w euro może zostać także udzielony osobie zarabiającej w tej walucie.

Swoje 3 grosze dokłada też Komisja Nadzoru Finansowego, dbająca o bezpieczeństwo sektora bankowego. Choć hipoteczne kredyty walutowe należą do najlepiej spłacanych zobowiązań Polaków, KNF zaczęła jeszcze mocniej dbać o to, aby ryzykowne kredyty w walutach obcych nie był produktem dla każdego. Rata kredytu walutowego (lub wszystkich zobowiązań osoby zaciągającej kredyt w euro) nie powinna przekraczać 42 proc. średnich miesięcznych zarobków netto klienta. W przypadku kredytów w złotych ta granica jest wyższa, i wynosi nawet 65 proc.

Ci, którym niestraszne jest ryzyko walutowe, nie powinni zwlekać z zaciągnięciem kredytu w euro. Do jego otrzymania potrzebne są dość wysokie zarobki (nawet jeśli bank nie wymaga tak wysokich zarobków jak Alior Bank czy Nordea, to więcej jest skłonny pożyczać zadłużającym się w złotych), ale sytuacja będzie jeszcze trudniejsza. Jest wielce prawdopodobne, że kolejne banki mogą wycofywać kredyty w euro ze swoich ofert. Może się okazać, że najbliższe tygodnie czy miesiące to naprawdę ostatni dzwonek na zadłużenie się w europejskiej walucie.

kredyty hipoteczne

Mikołaj Fidziński
Comperia.pl

cze 272011
 

Rekordowo drogi frank szwajcarski to kłopot dla około 700 tys. Polaków zadłużonych w tej walucie. Partie polityczne proponują różne rozwiązania tego problemu. W tym tygodniu być może Sejm zajmie się pomysłem PO na obniżenie tzw. spreadów walutowych.

Politycy PO, PSL, SLD i PJN zamierzają pomóc tym, którym zawirowania na rynku walutowym utrudniają życie, bo wzięli kredyty hipoteczne, denominowane głównie we frankach szwajcarskich. Partie nie wiążą swojej aktywności na tym polu, ze zbliżającymi się wyborami parlamentarnymi.

PSL chce spłat po kursie NBP
Pierwszą partią polityczną, która przejęła się losem kredytobiorców był PSL. Przed rokiem Ludowcy przedstawili projekt ustawy, ograniczającej spready, ale nie zyskał on aprobaty innych partii.

Obecnie, kiedy kurs szwajcarskiej waluty sięgnął rekordowy poziom, wróciły pomysły polityków, by pomóc kredytobiorcom. Przed dwoma tygodniami PSL złożył w Sejmie poprawki do ustawy Prawo bankowe, dotyczące spłaty kredytów hipotecznych.

Propozycja Ludowców miała dać kredytobiorcy wybór: możliwość spłacania rat w walucie, bez dodatkowych bankowych opłat i kosztów lub rozliczenia po kursie średnim NBP albo danego banku.

Poprawki zostały jednak odrzucone. Kilka dni później senatorowie PSL próbowali ponownie je wprowadzić, tym razem w Senacie. Uzyskali tylko poparcie senatorów PiS – za małe, aby zmienić ustawę.

PO: Koniec z drogimi aneksami

Teraz pomóc kredytobiorcom chce Platforma, złożyła w Sejmie nowelizację ustawy o kredycie konsumenckim. W projekcie, który może być rozpatrywany przez Sejm w tym tygodniu, znajdują się podobne rozwiązania jak w tzw. rekomendacji S Komisji Nadzoru Finansowego z 2009 r., która przewiduje, że klient zadłużony w walucie może spłacać kredyt bezpośrednio np. we frankach czy euro.

Obecnie, zgodnie z rekomendacją S, klient może spłacać raty kredytu hipotecznego w walucie, którą kupi np. w kantorze, ale bank za wystawienie aneksu do umowy kredytowej pobierze wysokie opłaty. Platformie chodzi o to, aby wyeliminować drogie aneksy.

Według posła PO Sławomira Neumanna banki obeszły rekomendację S, wprowadzając bardzo wysokie opłaty za indeksowanie umów. PO chce, by klient mógł taniej niż w banku kupić walutę np. w kantorze i przynieść ją, aby spłacić ratę kredytu. Zdaniem Neumanna z czasem bankom nie będzie się opłacało przyjmować gotówki od kredytobiorców, ponieważ utrzymanie walutowych kas jest drogie, a w konsekwencji będzie mniej korzystne niż spłaszczenie przez nie spreadów.

SLD: Określić maksymalny spread w umowie

Także opozycja zamierza rozwiązać problemy Polaków zadłużonych w obcej walucie. Posłowie SLD poinformowali w ubiegłym tygodniu, że przygotowują projekt ws. spreadów. Pomysł zakłada m.in. wpisywanie do umów kredytowych ich maksymalnej wysokości. Ponadto kredytobiorca, który zawiera umowę będzie wiedział, jaka może być maksymalna wysokość raty kredytu.

Sojusz chciałby też, aby kredytobiorca miał możliwość alternatywnego spłacania kredytu: albo wpłaca na rachunek obsługujący kredyt hipoteczny złotówki, które są zamieniane na franka szwajcarskiego lub wpłaca na subkonto do takiego rachunku np. franki kupione w kantorze.

PJN: Zamrozić kurs jak na Węgrzech

Natomiast PJN, aby ulżyć osobom spłacającym kredyty walutowe, zaproponował na wzór węgierski, by ci, którzy są zadłużeni we frankach spłacali raty kredytów po stałym kursie szwajcarskiej waluty – 2,75 zł. Różnicę pokrywałby Skarb Państwa, a po 2015 r. zwróciliby ją kredytobiorcy.

Poseł PJN Paweł Poncyliusz podkreślił, że choć propozycja przypomina rozwiązania wprowadzone na Węgrzech, to jednak pieniądze Skarbu Państwa na wyrównanie kursu nie byłyby darowane kredytobiorcom. Różnica wraz z odsetkami spłacana musiałaby być po 2015 r. – tłumaczył Poncyliusz.

Frank bije rekordy, ale Polacy spłacają kredyty sumiennie

Jak wynika z danych Krajowego Rejestru Długów – odsetek zagrożonych kredytów hipotecznych we frankach jest niewielki, stanowi 1,34 proc. wszystkich zagrożonych kredytów. KRD podkreśla jednak, że odsetek ten rośnie – na początku 2009 r. tylko 0,8 proc. kredytów we frankach było zagrożonych.

W piątek za szwajcarską walutę płacono nawet 3,37 zł. Dzień wcześniej frank kosztował jeszcze więcej 3,39 zł, czyli najwięcej w historii. Im frank jest droższy, tym zmartwienie około 700 tys. Polaków zadłużonych w tej walucie, rośnie.
W najgorszej sytuacji są ci, którzy zaciągnęli kredyt walutowy w II i III kwartale 2008 r., wtedy frank szwajcarski kosztował około 2 zł. Z danych Krajowego Rejestru Długów wynika, że takich osób jest około 100 tysięcy. Z powodu silnego umocnienia franka są winne bankom więcej, niż wynosi cena nieruchomości, na zakup, której zaciągnęli pożyczkę.

Raty od tych kredytów szybko rosną, po kieszeni uderza kredytobiorców wysokość spreadów, czyli różnica między ceną kupna a sprzedaży waluty, potrzebnej do spłaty pożyczki. Wysokość spreadów nie jest określona w umowach kredytowych, może być, więc dowolnie ustalana przez bank. Według Ministerstwa Gospodarki, różnice spreadów w bankach wahają się od kilku do nawet kilkudziesięciu groszy.
Źródło: money.pl