cze 122012
 

comperia
Teoretycznie reguły są proste – im dłuższy okres zdeponowania środków w banku, tym wyższe powinno być ich oprocentowanie. W końcu bankierzy dłużej mogą obracać tymi pieniędzmi, więc powinni w zamian za to więcej płacić deponentom. Ale, jak informują eksperci porównywarki finansowej Comperia.pl, w praktyce sytuacja wcale nie wygląda tak jednoznacznie.

Średnie oprocentowanie lokat nie daje odpowiedzi


Jak teoria, że im dłuższa lokata, tym wyższe oprocentowanie, ma się do praktyki? Faktycznie, średnie oprocentowanie lokat na 3 czy 6 miesięcy kształtuje się w okolicach 4,25 proc., natomiast depozytów na rok albo 2 lata – o 0,3 p. proc. wyższym. Już jednak analiza średniego oprocentowania 10 najlepszych depozytów na dany okres nie daje tak jasnej diagnozy. Najwięcej, bo ok. 6,44 proc. zarobić można na lokatach 3-miesięcznych, ok. 6,19 proc. na rocznych i niewiele ponad 6 proc. (ok. 6,03 proc.) na półrocznych i dwuletnich. Ale uwaga! Niektóre atrakcyjne lokaty 3-miesięczne są ofertami promocyjnymi, np. są nagrodami tylko dla osób, które założą rachunek w danym banku.
Jak więc oszczędzać biorąc pod uwagę oprocentowanie depozytów? Zazwyczaj najlepsze depozyty niezależnie od okresu mają oprocentowanie 6,20-6,30 proc. Należy szukać jednak „perełek” – okazji, dzięki którym można zarobić więcej. 7 proc. w skali roku zarobić można np. na dwuletniej Lokacie Zysk Co Miesiąc w Banku Pocztowym, z kolei na lokatach krótkoterminowych (1-3 miesiące) m.in. 8,5 proc. – 9 proc. w Meritum Banku czy w neoBANKU (tylko dla osób, które założą konto) oraz 7,5 proc. – 9 proc. w Idea Banku czy Open Finance (we współpracy z Getin Bankiem) po spotkanie się z doradcą.
Ale oprócz oprocentowania, na decyzję „lokata krótko- czy długoterminowa” mogą mieć wpływ także inne faktory.

Lokaty na krótkie okresy to wygoda…

Nie bez znaczenia dla wielu osób jest możliwość dostępu do środków w razie pilnej potrzeby. Pamiętając o tym, że zazwyczaj zrywając depozyt banki nie wypłacają naliczonych dotychczas odsetek, lub tylko ich niewielką część, lepiej jest zakładać lokaty na krótsze okresy. Dlaczego?
Przyjmijmy, że mamy do wyboru 2 lokaty o takim samym oprocentowaniu w skali roku: 3-miesięczną i roczną. Logika wskazuje, że lepiej jest otworzyć pierwszą, bo istnieje mniejsze prawdopodobieństwo, że środki trzeba będzie wypłacić w ciągu kwartału niż w ciągu roku. Po upływie kwartału można otworzyć kolejną lokatę na 3 miesiące itd. Cztery lokaty kwartalne dadzą tyle samo odsetek co jedna lokata roczna. A gdyby trzeba było zerwać lokatę roczną np. w 11 miesiącu, straciłoby się dużo więcej odsetek niż zrywając depozyt 3-miesięczny.

…i większa elastyczność

Zakładając depozyty na krótsze okresy, masz większą szansę skorzystać z promocji. Rynek lokat krótkoterminowych cechuje się większą zmiennością, banki częściej występują z jakimiś ofertami specjalnymi. Lokując swoje środki na lokacie np. na rok czy 2 lata, zamyka się sobie furtkę do promocyjnych propozycji bankowych.
Oczywiście taka „strategia” jest w pewnym sensie ryzykowna, bo jeśli wskutek zjawisk ekonomicznych banki będą obniżać oprocentowanie lokat, szybciej odczują to ci, którzy lokują oszczędności w produkty krótkoterminowe. Jeśli ktoś założy lokatę roczną, to, choćby następnego dnia oprocentowanie lokat zaczęło pikować w dół, deponent przez rok będzie zarabiał tyle, ile bank oferował w dniu otwarcia lokaty przez klienta.

Długie okresy dla zapominalskich

Można mówić, że lokaty na krótsze okresy to większa elastyczność, możliwość skorzystania z promocji itd. Ale, niestety, wiele osób może zapomnieć założyć ponownie lokatę krótkoterminową, jeśli ta nie odnawia się automatycznie. Wówczas środki wracają na konto, i w ogóle nie procentują. Nie każdy jest aktywnym obserwatorem rynku lokat. Dla takich osób lepsze są więc lokaty długoterminowe – zakłada się ją raz i przez rok czy 2 lata ma się „spokój”.
Mikołaj Fidziński
Comperia.pl

kwi 122012
 

comperia
Gdzie dziś opłaca się Polakom ulokować swoje oszczędności? Jak zmieniła się bankowa oferta lokat po zmianie zasad naliczania podatku od zysków kapitałowych? Tłumaczą to analitycy porównywarki finansowej Comperia.pl.
31 marca zaczęły obowiązywać nowe zasady naliczania podatku od zysków kapitałowych, zwanego potocznie podatkiem Belki. Swoją główną zaletę, czyli właśnie omijanie podatku, straciły lokaty z dzienną kapitalizacją. Teraz bowiem od zysków z każdej lokaty, niezależnie od częstotliwości kapitalizacji odsetek, pobierany jest 19-procentowy podatek. Jak wpłynęło to na rynek depozytowy? Gdzie aktualnie szukać najlepszych lokat? Eksperci porównywarki finansowej Comperia.pl znają odpowiedzi na te pytania.
Wielka strata dla oszczędzających
Nie tylko na początku kwietnia, ale właściwie już od początku roku, kiedy znany już był los „antybelek”, wszystkie banki w Polsce rewidowały swoją ofertę depozytową. Dziś ze świecą szukać można nie tylko depozytów z dzienną kapitalizacją odsetek (które jeszcze kilka miesięcy temu był codziennością i hitem oszczędnościowym), ale i dobrych zysków. Znacznie spadły oprocentowania lokat.
Jeszcze w listopadzie czy grudniu 2011 roku średnie oprocentowanie brutto najlepszych dziesięciu wówczas depozytów (na 6 miesięcy, na 5 tys. zł) wynosiło ok. 7,30 proc. Już w lutym br. identyczna średnia wyniosła 6 proc. Aktualnie to 6,11 proc. Odsetki pójdą w dół o jedną piątą. Co więcej, realne zyski (czyli po uwzględnieniu podatku Belki i inflacji – przyjęto ją na poziomie 4 proc. r/r) spadną o połowę, z ok. 2 do 1 proc. A cały czas mowa o TOP10 najlepszych lokat – przeciętne lokaty zdecydowanie nie pozwalają skutecznie walczyć z inflacją, czyli utratą realnej wartości pieniędzy.
Niestety, dzisiejsze najlepsze lokaty jeszcze pół roku temu ledwo mieściłyby się w pierwszej dziesiątce, piętnastce najatrakcyjniejszych depozytów. Wszystko tylko z powodu zmiany w sposobie naliczania podatku.
Brak nowych propozycji na obejście podatku
Niestety, nie widać na horyzoncie nowego produktu bankowego – godnego następcy lokat antypodatkowych. Nie ma równie zyskownego, a jednocześnie pewnego produktu, jakim były depozyty z dzienną kapitalizacją. Spekulowano, że banki zaczną konkurować na tzw. polisolokaty, czyli depozyty w formie ubezpieczenia. Wówczas od zysków nie byłby pobierany podatek. Tak się jednak nie stało – oprocentowanie polis lokacyjnych nie jest lepsze od standardowych lokat.
Gdzie po lokatę?
Którego bankowi aktualnie najlepiej jest powierzyć swoje oszczędności? Który da więcej niż konkurencja? Wśród lokat na 3 miesiące na szczycie podium Pierwsza Lokata Meritum Banku. Jest to jednak depozyt tylko dla osób, które założą rachunek osobisty Konto Zarabiające. Ze „standardowych” ofert najatrakcyjniej wypadają lokaty w FM Banku, neoBANKU, Get Banku czy depozyt dystrybuowany przez Open Finance. Lokaty FM Banku i Open Finance dostępne są dla każdego w internecie, bez konieczności posiadania rachunku osobistego.

W poszukiwaniu lokat półrocznych najlepiej jest zaufać Kredyt Bankowi, FM Bankowi i Alior Bankowi. Żaden z nich nie wymaga posiadania konta osobistego do założenia depozytu. Kredyt Bank posiadaczom konta jest w stanie podwyższyć oprocentowanie nawet do 6,7 proc. w skali roku, o ile przez minimum 4 miesiące na rachunek osobisty będzie wpływać wynagrodzenie w kwocie ponad 2 tys. zł miesięcznie.

Na podium lokat rocznych znajdują się depozyty FM Banku, Meritum Banku i Santander Consumer Banku. W Meritum Banku jest wymagane posiadanie czy uruchomienie rachunku osobistego do otwarcia lokaty na 6,20 proc. Dla klientów bez konta w tej instytucji przygotowano lokatę na 6,10 proc.

Mikołaj Fidziński
Comperia.pl

sty 102012
 

To efekt obniżki ratingu do poziomu BB+ przez agencję Fitch, do której doszło w ostatni piątek, i gwałtownie tracącego na wartości forinta.

Węgierskie portale informacyjne piszą o zwiększonym ruchu w kantorach. Tracący forint (5 stycznia euro kosztowało 324 forinty, najwięcej w historii) sprawił, że ludzie zaczęli wycofywać oszczędności, zamieniając je potem na euro, dolary i franki szwajcarskie. W niektórych kantorach zabrakło twardej waluty. Część obywateli – danych o skali sytuacji wciąż brakuje – otwiera konta w bankach w przygranicznym austriackim Burgenlandzie, co przyznają przedstawiciele Austriackiego Banku Narodowego (OeNB). Reszta zbiera dewizy na kolejne raty pożyczek hipotecznych (53 proc. kredytów na mieszkania jest denominowane we frankach).

Rzecznik węgierskiego nadzoru finansowego Istvan Binder ostrzegł, że wywożenie znacznych sum za granicę pozostaje nielegalne. Zarazem rząd stara się uspokoić sytuację. Rzecznik premiera Orbana Andras Giro-Szasz zapewnił, że depozyty osób fizycznych są gwarantowane przez państwo. Socjalistyczna opozycja zażądała uchwalenia specjalnej ustawy wzmacniającej te gwarancje.

Paradoksalnie przenoszenie oszczędności do Austrii nie jest najrozsądniejszym rozwiązaniem. Jeśli węgierski system bankowy wpadnie w kłopoty, może pociągnąć sąsiadów za sobą. Do austriackich banków należy 1/4 rynku nad Balatonem. – To ekstremalnie niebezpieczna sytuacja. Żaden kraj nie jest tak silnie zaangażowany na tamtejszym rynku bankowym jak Austria – mówił tygodnikowi „Oesterreich” Paul Lendvai, komentator pochodzenia węgierskiego. Wiedeń poważnie obawia się o los swojego ratingu AAA.

Węgry w dużej mierze cierpią na syndrom samospełniającej się przepowiedni. Patrząc na twarde liczby, Budapesztowi nie powinno grozić bankructwo. W 2012 roku Węgrzy muszą zrefinansować zaledwie 4,5 mld dol. długu, 95-krotnie mniej niż Włochy, 63-krotnie mniej niż Niemcy i siedmiokrotnie mniej niż Polska. To zarazem równowartość jedynie 8 proc. rezerw walutowych banku centralnego.

Ludzie zamieniają forinty na euro. W kantorach brakuje walut

Mimo to gospodarka bije negatywne rekordy. Poza spadkiem wartości forinta (w zeszłym roku był obok złotówki najszybciej tracącym pieniądzem Europy poza rublem białoruskim) szybuje rentowność obligacji, która przekroczyła już 10 proc., a tymczasowo nawet 11 proc., gdy za bezpieczny jest uznawany poziom najwyżej 7 proc. W ślad za nimi rośnie też rentowność papierów austriackich. Opłacalność 10-latek osiągnęła 3,6 proc., a rozziew między nimi a niemieckimi papierami skoczył do 194 punktów bazowych. To największa różnica od momentu powstania strefy euro.

Z kolei rząd Viktora Orbana, zmagający się dodatkowo z olbrzymią krytyką za decyzje polityczne, zwłaszcza ograniczenie niezależności banku centralnego i uchwalenie nowej konstytucji, nie może sobie pozwolić na twardą postawę wobec MFW. Dzisiaj przedstawiciel władz Tamas Fellegi rozpoczął w Nowym Jorku sondażowe rozmowy z funduszem w sprawie nowego programu pomocowego. Budapesztowi zależy na uruchomieniu oficjalnych negocjacji. Fellegi stara się też o spotkanie z szefową MFW Christine Lagarde.

Orban zgodził się już na bezwarunkowe wznowienie rozmów z MFW, zawieszonych przed miesiącem w rezultacie przyjęcia kontrowersyjnych przepisów dotyczących banku centralnego, osłabiającej jego pozycję względem rządu. Wcześniej współpraca z funduszem była już raz zerwana. W 2010 roku Orban zrezygnował z pomocy MFW, gdy ten zażądał od niego podwyższenia podatków, choć realne obciążenia fiskalne były po Belgii najwyższe w Europie.

Article source: http://biznes.gazetaprawna.pl/artykuly/582849,wegrzy_wycofuja_lokaty_i_przenosza_pieniadze_do_austrii.html